niedziela, 29 lipca 2018

ROZDZIAŁ 60


***DANIELLE***


Obudziło mnie pukanie do drzwi. Przez chwile nie wiedziałam skąd się wzięłam na kanapie. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie ze musiałam przysnąć czekając aż Liam wróci z zakupów. A dźwięk odbijania się do drzwi pewnie spowodowany był jego powrotem. Próbowałam jak najszybciej podnieś się i mu otworzyć lecz z gipsem słowo "szybko" trzeba wziąć w cudzysłów i zmienić znaczenia na powolnie niczym ślimak. Westchnęłam i pokuśtykałam w stronę holu
D: przepraszam ze tam długo- powiedziałam otwierając drzwi. 
L: nie ma za co - ominął mnie zanosząc zakupy prosto do kuchni- chyba kupiłem wszystko choć pewny nie jestem   w 100%.
D:spoko i tak bardzo ci dziękuje- pocałowałem go w policzek. Jego reakcją był wielki szczery uśmiech. 
L: tak jak obiecałem biorę sie za obiad. Co powiesz na kurczak a la  Payne w sosie pomidorowym z ryżem?
D: naprawdę nie musisz dam sobie sama rade- próbowałam go przekonać, nie chciałam biedaczka wykorzystywać 
L:no jasne może mam cię tu sama zostawić na łaskę losu? O nie ja taki nie jestem- uśmiechnęła sie trochę krzywo gdyż pomyślałam o Olivierze. A dokładnie o tym ze to on powinien być teraz ze mną robić mi obiad a nie Liam nie to żebym narzekała na Dady'ego ale to Oliv jest moim chłopakiem a wyjeżdża bez słowa wyjaśnienia  i to akurat wtedy gdy go potrzebuje…
L: coś się stało? Bardzo posmutniałaś
D:nie nic wydaje ci sie- próbowałam się uśmiechnąć ale nie zbyt mi wyszło. 
L: Przecież widzę, że coś jest nie tak.
D: nie chce o tym gadać.
L: Spoko rozumiem nie jestem odpowiednią osobą do twoich zwierzeń.
D: Nie no naprawdę nie o to chodzi po prostu nie mam ochoty o tym gadać przepraszam- nie chciałam, żeby pomyślał, że mu nie ufam. Było po nim widać, że mu przykro- dobra jak tak bardzo chcesz to ci powiem...
L: naprawdę jak nie chcesz to nie mów nie obrażę się- przerwał mi
D: nie no zaczęłam to skończę chodzi o Oliviera- przerwałam na chwile- wiesz trochę mi głupio zwierzać się byłemu o sprawach związanym z obecnym
L: Dani pamiętaj że może i jestem twoim byłym ale najważniejsze jest to że jestem twoim przyjacielem
D:wiem-uśmiechnełam się do niego
L: no to zamieniam się w słuch
D:wyjechał bez pożegnania, nie powiedział gdzie? na co? po co? dlaczego? kiedy wróci? zero nic wysłał tylko sms nawet nie zadzwoni ani nie napisze- westchnęłam- poczułam się jak bym juz nie liczyła się dla niego. Wiesz jak to boli?- kończyłam płacząc. Chłopak przytulił mnie. a ja... znów się poczułam bezpiecznie w jego ramionach 
L: rozumiem cię ale wiesz musisz i go zrozumieć może to było  coś na prawde ważnego i musiał pilnie to  załatwić 
D: taa i jest tak bardzo zajęty że nie może napisać głupiego smsa?
L:nie wiem Dan ale skoro nie piszę to pewnie tak
D: albo po prostu mnie olał i ma gdzieś.
L: oj nie gadaj głupot przecież cię kocha. Jestem pewien że jak tylko znajdzie czas to odezwie się do ciebie 
D: ej a co wam powiedział? przecież musiał wziąć urlop czy coś 
L: nie wiem spytaj Milly ona się takimi sprawami zajmuje
D: mhm
L: no to głowa do góry a ja biorę się za ten obiad- zaczął wyjmować potrzebne rzeczy
D: poczekaj pomogę ci- próbowałam się podnieść ale oczywiście ja ciamajda prawie się wywaliłam, na szczęście Liam złapał mnie. Przez chwile nasze oczy się spotkały, patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Co było w nich? smutek, żal ale tez i troska, radość i... miłość właśnie wtedy sobie uświadomiłam sobie że mimo tego co mu zrobiłam, jak się zachowałam jak bardzo go zraniłam on wciąż mnie bardzo mocno kocha i jestem dla niego najważniejsza. Nie wiem ile tak trwaliśmy może minutę może pięć a może i więcej... wyrwał nas z tego mój telefon
L: widzisz to na pewno Olivier- uśmiechnął sie
wzięłam telefon ze stołu z nadzieją że Liam miał racje. Ale jak to mówią nadzieja matką głupich... 
***rozmowa telefoniczna***
D: halo
M:kochana jak ty się czujesz? jak to się stało? czemu mi nic nie powiedziałaś?- Milly zasypywała mnie pytaniami nie pozwalając mi dojść do słowa. czułam po jej głosie że jest bardzo zdenerwowana
D: Misia spokojnie nic takiego się nie stało po prostu wywaliłam się na zajęciach i skręciłam kostkę. Nie martw się 
M: no ale ty chodzić nie możesz już jadę do ciebie
D: nie trzeba
M: jak nie? ktoś się musi tobą zająć 
D: Liam jest u mnie i mi pomaga. Zrobił zakupy a teraz robi obiad
M: no dobra to ja wpadnę wieczorem. Nie przeszkadzam już. Miłego dnia pa- mimo że jej nie widziałam to wiem że się uśmiecha sama do siebie. Eh czy ona naprawdę nie rozumie że ja i Liam nigdy nie wrócimy do siebie...
***koniec rozmowy***
L: i co miałem racje? 
D: nie. Dzwoniła roztrzęsiona Milly...
L: co się stało?- znów mi przerwał
D: Czy ty ciągle musisz mi przerywać? nigdy się to nie zmieni?
L:oj no przepraszam już nie będę
D: taaa jasne 
L:postaram się, lepiej?
D:tak
L:no to co z tą Milly?
D: nic. Nawet nie nie wiem skąd ale dowiedziała się  moim małym wypadku. Dzwoniła zmartwiona chciała przyjechać i mi pomóc. Przecież sama sobie umiem poradzić. A ona powina odpoczywać i się nie denerwować
L: Mówisz jakbyś jej nie znała. On i nie martwienie się o bliskich przecież to nie możliwe.
D: Masz racje.
L: Jak zawsze- posłał mi ten swój słodki i szczery uśmiech. Zawsze wiedziałam że mogę na niego liczyć. Bałam się, że przez rozstanie stracę go całkowicie czego bym nie zniosła.


***MILLY***
Zakończyłam rozmowę z Dan z wielkim uśmiechem na twarzy.
H: kochanie coraz bardziej przerażasz mnie. Jeszcze przed sekundą płakałaś z powodu skręconej kostki Danielle a teraz szczerzysz się jak głupi do sera. Rozumiem wszystko ciąża hormony i tak dalej no ale zwariować można
M: oj nie przesadzaj nie masz ze mną źle
H: dobra dowiem się co wywołało ten uśmiech?
M: Danielle nie potrzebuje mojej pomocy
H: jak to przecież miała mieć nogę w gipsie
M: no i ma- spojrzałam na niego z uśmiechem
H:nie rozumiem. Twoja przyjaciółka siedzi sama w domu ze kontuzją a ty siedzisz na kanapie z głupim uśmiechem. Powtórzę przerażasz mnie.
M: w tym rzecz że ona nie jest sama
H: od kiedy cieszysz się z obecności Oliviera przy niej
M: otóż to nie Olivier
H: to kto?- zdziwił się
M: Liam- znacie to powiedzenie że komuś szczęka opada? To właśnie się stało Harry’emu
H: okeeeey ale to nic nie znaczy. Nie są parą
M: wiem. Ale..
H: nie Milly nie ma żadnego ale. Ona go nie kocha.
M:skąd wiesz, że nie kocha?
H: Milly ona z nim zerwała, ma innego i co twoim zdaniem to nie są dowody na koniec miłości do Liama. Zrozum oboje zamknęli ten rozdział. Są przyjaciółmi i tyle.
M: aż przyjaciółmi- powiedziałam wychodząc z salonu


_________________________________________________________________________________
PRAWIE 5 LAT TYLE MINĘŁO OD OSTATNIEGO ROZDZIAŁU. TO BARDZO DUŻY OKRES CZASU. NAWET NIE ŁUDZĘ SIĘ ZE KTOŚ Z MOICH DAWNYCH ODBIORCÓW PRZECZYTA TEN ROZDZIAŁ. 5 LAT ZMIENIŁO NAS ALE JEŚLI KTOŚ KTOKOLWIEK PRZECZYTA TO PROSZĘ NIECH POZOSTAWI KOMENTARZ.
WITAJCIE Z POWROTEM :)

 

1 komentarz:

  1. Może i nie jestem jednym ze starych odbiorców ale rozdział napisany super :)

    OdpowiedzUsuń